Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/193

Ta strona została przepisana.

— Zgadza się! — odparł Broad. — Miss Bassano, chciałbym pani zrobić pewną propozycję!
— Niech mi pan zaproponuje, że chce mi pan zawołać taxi. Jestem bardzo zmęczona, — rzekła Lola. A gdy już siedzieli razem w aucie, zapytała: — No, więc jakaż jest ta pańska propozycja?
— Proponuję pani tyle, ile będzie pani potrzebowała, żeby opuścić Anglję i spędzić kilka lat zagranicą, aż stara Żaba przegra. A on — przegra. Obserwowałem panią od dłuższego czasu i proszę, niech pani tego nie uważa za zuchwalstwo, jeżeli powiem, że panią lubię. Ma pani w sobie coś niezwykle pociągającego... nie, niech mi pani pozwoli dokończyć, nie mam zamiaru prawić pani komplementów. Lubię panią jakimś rodzajem współczucia. Nie powinna się pani czuć tem obrażona, ale nie chciałbym, aby panią spotkało coś złego.
— Czy pan jest rzeczywiście tak zupełnie bezinteresowny?
— O ile to mnie samego dotyczy, tak! — odparł Amerykanin. — Ale, Lolu, ostrzegam panią. Niezadługo nastąpi straszliwe trzęsienie ziemi i najprawdopodobniej zostanie pani przytem także poszarpana na kawałki.
Lola nie odpowiedziała odrazu, gdyż słowa jego potęgowały jej własny niepokój.
— Spodziewam się, iż pan wie, że jestem zamężna.
— Domyślałem się tego. Niech pani zabierze męża ze sobą. A co pani chce zrobić z młodzieńcem?
Dziwne było, że Lola nie próbowała nawet zaprzeczać roli, jaką grała. Później dziwiła się temu sama.
— Ma pan na myśli Ray’a? Nie wiem, — rzekła. — Wolałabym, aby nie był w to wmieszany. Mam go na sumieniu. Pan się śmieje?