Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/208

Ta strona została przepisana.

— Muszę zrobić koniec z Żabami, — mruknął Lew. — Płaci, naturalnie, płaci, ale jak długo to ma jeszcze trwać, Lola? To ty wciągnęłaś mię w tę matnię! — Spojrzał na nią ponuro.
— Wciągnęłam cię w matnię, kiedy chciałeś, żeby cię w nią wciągnąć, — odparła dziewczyna spokojnie. — Nie możesz żyć zawsze tylko z moich oszczędności, najwyższy czas, żebyś i ty zaczął coś odkładać.
— Balder siedzi, a stary nie żyje, — ciągnął Lew ponuro. — A to byli wielcy. Jakież szanse ja mam?
— Jak brzmią twoje instrukcje? — zapytała Lola po raz drugi tego ranka. Brady potrząsnął głową.
— Nie chcę się narażać na niebezpieczeństwo, Lola. Nie ufam nikomu, nawet tobie. — Wyjął z kieszeni buteleczkę i potrzymał ją pod światło.
— Co to jest? — zapytała Lola ciekawie.
— Jakiś środek nasenny.
— Czy i to należy do twoich instrukcyj? — Lew skinął głową. — Czy będziesz nosił własne nazwisko?
— Nie, to nie, — rzekł Brady krótko. — Nie pytaj mnie więcej. Widzisz, że nie chcę ci nic powiedzieć. Wycieczka będzie trwała dwa tygodnie, ale jak się skończy, to koniec też z Żabami.
— A chłopak? Czy i on idzie z tobą?
— Skąd mam wiedzieć? Mam kogoś gdzieś spotkać, to wszystko.
Spojrzał na zegarek i wstał z pomrukiem. — Po raz ostatni na przeciąg najbliższych dwóch tygodni siedzę w przyzwoitym salonie. — Skinął jej krótko głową i ruszył ku drzwiom. Niedostrzeżony przez nikogo wyszedł kuchennemi schodami w noc.
Była znowu noc, gdy przybył do Barnet. Nogi bolały go i czuł się bardzo źle. Musiał ścierpieć hańbę, że policjant,