Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/22

Ta strona została przepisana.

Dziewczyna położyła mu dłoń na ustach. — Nie godzi się ganić ojczulka. A możesz być pewnym, że staniesz się jeszcze kiedyś bardzo, bardzo bogatym.
Młodzieniec mruknął coś pod jej ręką i rzekł z goryczą:
— Ojczulek i tak już wypróbował wszelkie metody „Jak się zbogacić“, jakie tylko umysł ludzki i..
— No? I?... — Głos ten brzmiał szorstko i drżał z gniewu. Nikt nie zauważył powrotu Johna Bennetta.
— Ty każdą pracę spełniasz niechętnie, ale ja... ja próbuję się od dwudziestu lat wybić. Prawda, wypróbowałem każdy głupi plan, jaki się nadarzył... ale robiłem to dla was... — Urwał nagle, spostrzegłszy zmieszanie Gordona. — Zaprosiłem pana do siebie, a tymczasem częstuję pana swemi sprawami domowemi, — rzekł ze skruchą. Ujął Dicka pod ramię i poprowadził go ścieżką ogrodową ku domowi.
— Nie wiem, dlaczego pana prosiłem o pozostanie u nas, — rzekł. — Może to był chwilowy impuls, może nieczyste sumienie. Nie daję dzieciom tyle towarzystwa, ile im się należy, a ja sam me jestem z natury towarzyski. Ale jakie to głupie, że musiał się pan stać przyczyną pierwszej sprzeczki rodzinnej, jaką mieliśmy od wielu lat. — Głos jego i zachowanie zdradzały człowieka wykształconego. Dick rad byłby bardzo dowiedzieć się, jaki był jego zawód.
Podczas obiadu Ella Bennett siedziała po po lewej ręce Dicka. Mówiła mało i sama podawała do stołu. Wniosła właśnie owoce, gdy stary Bennett rzekł: — Nie jest pan chyba tak młody, jak pan wygląda, mr. Gordon. Ile pan ma lat?
— O, jestem już okropnie stary, — rzekł Dick. — Trzydzieści jeden.
— Trzydzieści jeden? — zawołała Ella, okrywając się rumieńcem, — a ja przemawiałam do pana jak do dziecka!
— Może pani być pewna, że jestem istotnie dzieckiem, — odparł Dick poważnie. — Aczkolwiek z zawodu jestem