Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/220

Ta strona została przepisana.

oku, ale oni nie nadeszli tam wcale. Wysłano więc na poszukiwanie patrol rowerowy, gdyż w okolicy było kilka włamań. Cartera, tak się nazywa morderca, przewieziono do więzienia w Gloucester. Sprawa jest zupełnie prosta, i policja w Gloucester z dumą pokpiwała sobie z myśli, że musi zawiadomić o tem Scotland Yard. Ale jest to jednakże przestępstwo, wymagające wyższego poziomu umysłowego, niżeli poziom policji prowincjonalnej.
Nałożywszy sobie na talerz, Elk ciągnął:
— Poza tem spotkałem dziś znowu Johna Bennetta na dworcu Paddington. Zawsze mam szczęście spotykać go na dworcach. Tym razem rozmawiałem z nim. Był zrozpaczony. Opowiedział mi, że zasnął, i we śnie nacisnął aparat, puszczający w ruch korbę kamery, przyczem zepsuł olbrzymi kawał taśmy. Wspomniałem mu, że czytałem niedawno notatkę o jego zdjęciach. Wyglądało to przecież rzeczywiście jak niezwykły sukces.
— Życzyłbym mu tego szczerze, — rzekł Dick spokojnie.
— Przypomniałem sobie w tej chwili, że otrzymałem od naszego przyjaciela Johnsona list z zapytaniem, jaki jest obecny adres Ray’a. Telefonował do niego do klubu Herona, ale Ray nie był tam od kilku dni. Chce go wziąć zpowrotem na posadę. To naprawdę bardzo ładnie ze strony tego poczciwego Johnsona.
— Dał mu pan adres?
— Dałem mu adres i sam byłem u Ray’a, ale niema go w mieście. Wyjechał przed kilku dniami i nie wróci podobno rychło. Głupio byłoby, gdyby z tego powodu miał stracić posadę. Zdaje się, że Johnsonowi przykro było patrzeć, jak się ten chłopak marnuje. A może był tu w grze i inny czynnik.
Dick zrozumiał, że Elk miał na myśli Ellę, ale nie zareagował na tę aluzję. Po obiedzie przeszli do palarni.