Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/232

Ta strona została przepisana.

Ella padła twarzą na stół, ukrywszy twarz w ramionach.
— To kłamstwo, to kłamstwo! — łkała.
Nikt nie odpowiedział, a gdy podniosła głowę, nikogo nie było w pokoju. Chwiejnym krokiem weszła do kuchni. Drzwi, prowadzące do ogrodu, były otwarte. W ciemności nocy nie słychać było kroków. Zdobyła się jeszcze na tyle siły, by zaryglować drzwi i wejść na górę do swego pokoju, poczem padła zemdlona na łóżko.
Światło dzienne zaglądało przez okno, gdy Ella odzyskała przytomność. Całe ciało bolało ją, ale patrzała na swoje przeżycie z większym spokojem. Człowiek ten chciał ją tylko nastraszyć.
Ubrała się szybko i pobiegła do miasta, aby zdążyć na pociąg poranny.
Dick i Elk siedzieli właśnie przy śniadaniu, kiedy weszła, a pierwsze spojrzenie powiedziało im, że przynosiła złą wiadomość.
— Niech pan nie odchodzi, mr. Elk, — rzekła, gdy inspektor zrobił ruch, jakby chciał wstać. — Musi się pan wszystkiego dowiedzieć.
Jak mogła najzwięźlej opisała przeżycie ubiegłej nocy, a Dick słuchał ze wzrastającym gniewem.
— Ray skazany na śmierć? — zapytał niedowierzająco.
— To kłamstwo!
— Gdzie, powiada pani, ma się Ray znajdować? — zapytał Elk.
— W więzieniu w Gloucester.
— W Gloucester? — powtórzył Elk wolno. — Siedzi tam jakiś skazany na śmierć włóczęga, niejaki... niejaki... — Wysilał myśl, aby sobie przypomnieć, — ... Carter, — rzekł wreszcie. — Tak, Carter, włóczęga, zabił innego włóczęgę, Phenana.