Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/235

Ta strona została przepisana.

Ella uśmiechnęła się. — Biedny mr. Elk, współczuję z panem. Kiedy Ray owi i mnie szczepiono ospę przed pięciu laty podczas wielkiej epidemji, było z nami kiepsko. Ze mną coprawda nie tak jeszcze kiepsko, jak z Ray’em. Prawie przez dwa tygodnie musiał nosić rękę na temblaku.
Odwinęła rękaw bluzki i pokazała trzy małe blizny na prawem przedramieniu.
— Doktór powiedział, że lepiej szczepić tutaj, gdzie nie jest to tak widoczne. To niezły pomysł, prawda?
— Tak, — rzekł Elk wolno. — I brat pani też ma w tem miejscu szczepioną ospę?
Ella skinęła głową potakująco i zapytała stropiona: — Co się panu stało, mr. Elk?
— Ach, połknąłem znowu pestkę oliwki, — rzekł Elk. — Nie rozumiem, dlaczego nie zacznie ktoś wyjmować pestek z oliwek. — Spojrzał przelotnie w okno. — Ładny dzień wybrała pani sobie na wizytę, miss Bennett. — I rozpoczął długi wywód krytyczny na temat klimatu angielskiego.
Elk zdawał się czekać z niecierpliwością końca lunchu. Ella miała pojechać do domu Gordona, aby obejrzeć katalogi, które Dick zamówił telefonicznie do mieszkania na Harley Terrace.
— Czy nie zechciałby pan wstąpić do biura? — zapytał Elk.
— Niechętnie! Uważa pan to za konieczne?
— Poprosiłbym pana o dziesięć minut rozmowy, — mruknął Elk przez nos. — Najwyżej kwadrans.
— Możemy przecież pomówić w klubie. <
— Racja, nie pomyślałem o tem, — mruknął Elk. — Czy nie ma tu salonu dla pań? Zdaje się, że go zauważyłem