w przejściu, a miss Bennett nie będzie chyba miała nic przeciwko temu?
— Ależ, oczywiście, — rzekła Ełla. — W podróży godzę się na wszystko. Zaprowadź mię do salonu dla pań, Dicku.
Gdy Gordon powrócił, detektyw siedział z papierosem w ustach, wsparłszy łokcie na stole.
— O co idzie, Elk? — zapytał Dick, siadając obok niego.
Elk utkwił wzrok w oczach Dicka.
— Człowiekiem skazanym na śmierć w Gloucester jest Ray Bennett, — rzekł.
Twarz Dicka stała się szara jak popiół.
— Skąd pan to wie?
— Fotografja jest już w drodze, dziś popołudniu będzie w Londynie. Ale nie jest mi ona potrzebna. Człowiek z Gloucester ma na prawem przedramieniu trzy blizny od szczepienia ospy.
Zapanowała śmiertelna cisza.
— Byłem zdziwiony, gdy sprowadził pan rozmowę na temat ospy, — rzekł Dick, opanowawszy się już. — Powinienem się był domyślić, że coś kryło się poza tem. Co mamy teraz robić?
— Wyliczę panu lepiej, czego mamy nie robić, — rzekł Elk. — Nie powinniśmy zawiadamiać o tem Bennetta i miss Elli. Ray miał widocznie powody, jeżeli zdecydował się nie odsłaniać swego inkognita. Będzie pan miał zepsute