Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/250

Ta strona została przepisana.

Zwrócił się do Dicka. — Trzy mosty koło Swindon wysadzone w powietrze. Dwaj ludzie aresztowani. Jeden z dróżników zastrzelony. Dwa nasypy w Reading zerwane. Szyny w Slough wysadzone w powietrze. Nie będę się już trudził zapytywaniem na innych torach kolejowych, gdyż widzę, że Żaba działa.
Dick Gordon otworzył szafę i wyjął z niej skórzany płaszcz i miękką, białą czapkę skórzaną. Otworzył szufladę, w której leżały dwa groźne browningi, zbadał magazyny i wsunął broń do kieszeni. Do przedniej kieszeni płaszcza włożył kilka cygar.
— Nie zamierza pan chyba jechać sam do Gloucester, Gordon? — zapytał Elk poważnie.
— Owszem, — rzekł Dick. — Poślij pan za mną auto policyjne i każ pan tym ludziom jechać ostrożnie. Nie sądzę, aby mię zatrzymano przed Newbury. Mogę tam dojechać jeszcze przed nastaniem ciemności. Niech pan powie miss Bennett, że odroczenie wyroku jest podpisane i że jestem w drodze do jej brata.
Elk nie rzekł ani słowa, ale towarzyszył Dickowi na ulicę i stał tak długo obok policjanta, czuwającego nad autem, aż Gordon zbadał najstaranniej zbiornik benzyny i pneumatyki. Potem kiwał ręką w stronę odjeżdżającego długiego, żółtego auta, póki mu nie znikło z oczu.
Dick skierował się w stronę Bath, a mały oddział strzelców, który oczekiwał go z obu stron stacji lotniczej na wypadek, gdyby chciał skorzystać z drogi powietrznej, czekał napróżno.
Unikał bezpośredniej drogi do Reading i wybrał dłuższą drogę okrężną. O jedenastej zajechał do Newbury i dowiedział się o kilku nowych wypadkach na torach kolejowych. Po mieście krążyły najbardziej niepokojące pogłoski.