Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/279

Ta strona została przepisana.

krótka, rzeczowa rozmowa. Dick wszedł szybko do kuchni i ruszył za śladami, prowadzącemi na szosę. Tam ujrzeli już Elka, który wolno i metodycznie badał grunt, oświetlając go lampką.elektryczną.
— Tu widać wąski ślad koła, — rzekł. — Za ciężki jednak na rower, a za lekki na auto. Wygląda mi to na motocykl!
Dick odesłał Ray’a z ojcem do domu, nalegając, aby się przebrali, zanim rozpoczną dalsze kroki. Po chwili powrócili obaj, otuleni w płaszcze deszczowe, i wskoczyli do żółtego „Rollsa“, który ruszył natychmiast.
Ślady widoczne były na przestrzeni pięciu mil, potem przejechali przez wieś. Policjant widział przed krótkim czasem auto, za którem jechał motocyklista.
— Czy motocyklista jechał tuż za autem? — zapytał Elk.
— Nie, w odstępie jakichś stu jardów, — rzekł policjant. Chciałem mu spisać protokół, bo miał zgaszoną latarkę, ale on nie zatrzymał się nawet.
Ujechali jeszcze milę i znaleźli się na gruncie twardym, gdzie zgubili natychmiast ślady. O milę dalej doszli do miejsca, gdzie droga dzieliła się na trzy odnogi. Dwie z nowych dróg były makadamizowane i nie widać było na nich żadnych śladów. Na trzeciej również śladów nie było, choć grunt był tu miękki.
— Musi to więc być jedna z tych dwu dróg, — rzekł Dick. — Wypróbujmy prawą.
Ale policjant w najbliższej wsi potrząsnął głową. — Nie, sir, od dwóch godzin nie przejeżdżało tędy auto.
— Musimy wracać! — rzekł Dick. Po chwili dotarli do rozstaju i ruszyli drugą z makadamizowanych dróg. Po krótkim czasie Dick ujrzał przed sobą czerwoną latarkę tylną stojącego auta i zatrzymał samochód. Nadzieje jego nie spełniły się jednak.