Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/291

Ta strona została przepisana.

słabości ja nie podzielałem z nim. Zmiana planu podróży znaczyła dla nas, że musimy znaleźć pretekst, aby się w Southampton wydostać na ląd. I to jeszcze przed odkryciem kradzieży. Nie wydawało się jednak prawdopodobnem, aby się nam to udało.
Na szczęście panowała mgła, i musieliśmy jechać wzdłuż wybrzeża bardzo wolno. Jeżeli przypominacie panowie sobie okoliczności, to pamiętacie jeszcze, że Mantania zderzyła się z holownikiem, jadącym do Portsmouth. I oto nadarzyła się dla nas sposobność. Z otwartego przejścia na pokładzie, gdzie czekaliśmy ze swoim bagażem, rzuciłem oba kuferki na pokład holownika, ja zaś i mój przyjaciel skoczyliśmy za niemi. Jak powiedziałem, panowała gęsta mgła, i załoga holownika odkryła nas wówczas dopiero, gdy Mantania rozłączyła się z nim. Aczkolwiek historyjka, którą opowiedzieliśmy kapitanowi, brzmiała bardzo podejrzanie, uwierzył nam tem chętniej, że poparłem jej wiarogodność dwudziestodolarowym banknotem.
Z wielkiemi trudnościami wylądowaliśmy późnym wieczorem w Portsmouth, gdzie nie było rewizji celnej, i szczęśliwie wydostaliśmy się ze swemi kuferkami na ląd. Zamierzaliśmy spędzić noc w Portsmouth. Ale gdyśmy odszukali polecony nam zajazd, udaliśmy się do gospody, aby coś wypić, i usłyszeliśmy tam wiadomość, która zmroziła nam krew w żyłach. Dowiedzieliśmy się, że włamanie zostało już odkryte i że policja szuka dwóch ludzi, którzy ukryli się na holowniku. Że zaś sam kapitan holownika polecił nam nasz zajazd, małą mieliśmy nadzieję ucieczki.
W każdym razie rzuciliśmy się ku domowi, a gdyśmy opuszczali ulicę z jednej strony, z drugiej nadchodziła już policja. Puściliśmy się pieszo w dalszą drogę i o świcie przybyliśmy do miejscowości, zwanej Eastleigh. Kiedyśmy stanęli w Eastleigh, towarzysz mój udał się do miasta po