Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/293

Ta strona została przepisana.

się w jego towarzystwie. Na szczęście jakiś pociąg podmiejski odjeżdżał właśnie z przeciwległego peronu, pojechałem nim do Surbiton i inną drogą powróciłem do Londynu. Później dowiedziałem się, że towarzysz mój został aresztowany i po pijanemu wyznał wszystko, czego od niego żądano. Nie pozostawało mi nic innego, jak ukryć resztę pieniędzy, trzydzieści pięć miljonów. I wówczas pomyślałem o Harry’m Lyme.
Przeczytałem w gazetach, że specjalne oddziały policyjne mają za zadanie strzec domów znanych przestępców angielskich, do których się napewno zwrócę. Ale ja postanowiłem mimo to dotrzeć do Lyme’a.
Dom jego znajdował się na jakiejś podejrzanej uliczce w Camden Town. Mgła była gęsta, z trudnością orjentowałem się w brudnych zaułkach. Jakiś człowiek otworzył mi dopiero po długiem wahaniu i wprowadził mię do małego pokoiku, oświetlonego przez jedną tylko latarkę, stojącą na stole. Pokój był także pełen mgły, gdyż okno było otwarte, aby Lyme miał zawsze sposobność do ucieczki.
„Pan jest tym Amerykaninem?“ zapytał. „Oszalał pan chyba, żeby teraz przychodzić! Od południa policja obserwuje dom“.
Opowiedziałem mu pokrótce, w jakich się znajduję opałach. „Mam tu trzydzieści pięć miljonów franków — to znaczy miljon trzysta tysięcy funtów szterlingów“, rzekłem. „Starczy to dla nas obu. Czy może pan ukryć to gdzieś, zanim ja zdołam uciec?“
„Tak“, rzekł natychmiast. „Co dostanę za to?“ „Połowę“, obiecałem mu. Wydawał się zadowolony. Byłem zdziwiony, słysząc, że mówi on głosem i tonem człowieka wykształconego. Później dowiedziałem się, że był wykolejeńcem i przygotowywał się początkowo do innego zawodu, ale — podobnie jak ja — obrał łatwiejszą drogę zbogacenia się.