Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/30

Ta strona została przepisana.

gdybyś był głodny, gdyby ci się cokolwiek stało, Żaby przyjdą do ciebie same, żeby ci pomóc. Niezły interes, co?
Genter milczał. Byli teraz w odległości jakichś dwunastu kroków od chatki, która oglądana zbliska była mocnym budynkiem z doskonałego drzewa; miała jedne drzwi, okiennice były zamknięte. Człowiek, który nazywał siebie Carlo, dał Genterowi znak, aby się zatrzymał, sam zaś poszedł naprzód i zapukał do drzwi. Genter widział, jak podszedł następnie do okna i jak okiennica uchyliła się na cal. Nastąpiła długa rozmowa, prowadzona szeptem, poczem Carlo wrócił.
— Powiedział, że ma dla ciebie robotę, która ci przyniesie tysiące. Naprawdę, masz szczęście. Znasz Rochmore?
Genter skinął potakująco głową. Znał to przedmieście arystokracji.
— Mieszka tam pewien człowiek, który ma być sprzątnięty. Co wieczór wraca kolejką o 11,50 ze swego klubu i idzie pieszo do domu. Przechodzi przez ciemną uliczkę, gdzie można go z łatwością zakatrupić kijem. Jedno uderzenie i po nim. To się przecież nie nazywa zabójstwo, rozumiesz?
— Ale dlaczego Żaba chce, żebym ja to zrobił? — zapytał wysoki włóczęga z zaciekawieniem. Wyjaśnienie, jakie otrzymał, było bardzo logiczne.
— Każdy nowy musi coś zrobić, żeby dowieść swojej odwagi. Więc, cóż ty na to? — Genter nie wahał się ani chwili. — Będzie zrobione! — rzekł.
Carlo powrócił do okna i kazał towarzyszowi iść także.
— Stań tutaj i wsadź lewą rękę przez okno, — rzekł. Genter podwinął mankiet zmoczonego rękawa i wsadził
przez szparę w okiennicy gołą lewą rękę. Pochwycono ją silnie i natychmiast uczuł, jak coś miękkiego i mokrego przylgnęło do przegubu. — Stempel gumowy, pomyślał,