Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/31

Ta strona została przepisana.

i przygotował się na ból, który miał teraz nastąpić. Było to jak nagłe mrowie drobnych ukłuć tysiąca igiełek. Potem zwolniono uścisk, Genter cofnął rękę i patrzał zdumiony na rysunek z krwi i atramentu, który tatuujący pozostawił na jego ręce.
— Nie ścieraj tego! — rzekł stłumiony głos z mroku chaty. — A teraz możesz wejść.
Okiennica zamknęła się, potem rozległ się zgrzyt klucza, obracającego się w zamku, i drzwi stanęły otworem. Genter wszedł w czarny mrok i usłyszał, jak tajemniczy mieszkaniec chaty zaryglował za nim drzwi.
— Numer twój jest K. 971, — rzekł bezbarwny głos, — gdybyś go zobaczył w rubryce wiadomości osobistych „Times’u“, dasz tutaj znać, gdzie się w danej chwili znajdujesz. Weź to...
Genter wyciągnął rękę, do której włożono mu ko-pertę, — miało się wrażenie, jakby tajemniczy osobnik, tytułujący się „Żabą“, sam jeden tylko mógł widzieć w tym mroku.
— Tu masz pieniądze na drogę i mapę okolicy. Gdybyś zużytkował pieniądze dla siebie, albo nie przybył tam, gdzie będziesz potrzebny, zostaniesz zabity. Czy zrozumiałeś?
— Tak.
— Otrzymasz ponadto pieniądze, które będziesz mógł wydawać na własne potrzeby. Uważaj teraz. W Rochmore, Park Avenue 7, mieszka Hallwell Jones, bankier...
„Żaba“ odczuł widocznie, że nowicjusz wzdrygnął się przerażony.
— Znasz go?
— Tak, pracowałem kiedyś dla niego, — rzekł Genter. Wyciągnął browning z kieszeni i wielkim palcem odsunął bezpiecznik.