Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/34

Ta strona została przepisana.

jaciele, dlaczego przyczepiła się ona nagle do Ray a Bennetta, który jest tylko małym urzędniczyną u Maitlanda, zwłaszcza zaś dlaczego zabrała go wczoraj wieczorem na rogu St. James’s Square i pojechała z nim do Horsham. Widziałem ich przypadkowo, wychodząc z klubu i pojechałem za nimi. Prawie przez dwie godziny siedzieli w aucie o sto metrów od domu Bennetta i rozmawiali. Stałem na deszczu za samo-chodem i słuchałem. Gdyby się do niej zalecał, rozumiałbym to. Ale oni mówili i mówili tylko o pieniądzach. A przytem młody Bennett nie ma grosza w kieszeni.
Elk palił w zamyśleniu. — Bennett ma siostrę... — rzekł nagle ku zdumieniu Dicka. — Bardzo ładna dziewczyna, ale stary Bennett napewno jest jakimś szubrawcem. Nie wykonuje żadnej stałej pracy, a niekiedy niema go w domu przez kilka dni. Gdy wraca, wygląda bardzo źle.
— Zna pan tę rodzinę?
Elk skinął głową. — Stary Bennett wydaje mi się bardzo zajmujący. Już ktoś zwrócił uwagę na jego wędrówki, jako podejrzane. Policja miejscowa nie ma przecież nic innego do roboty, jak strzec swoich owieczek, a jeśli ktoś nie jest owieczką, uważa go za podejrzanego. Obserwowałem starego Bennetta, ale nie zdołałem wyśledzić jego roboty. Miał mnóstwo osobliwych zawodów. Teraz zabrał się do fotografji. Dałbym wiele za to, żeby się dowiedzieć, jaki jest jego prawdziwy zawód. Przynajmniej raz na miesiąc, niekiedy dwa a nawet trzy razy znika i nie można go odszukać. Pytałem już o niego każdego włóczęgę londyńskiego, ale wszyscy oni wiedzą tyle, co ja. Lew Brady też się nim już zainteresował. Nienawidzi Bennetta. Przed kilku laty przyczepił się do niego i chciał się wywiedzieć, jakie jest jego zajęcie. Ale Bennett odpłacił mu za to.
— Ten stary? — rzekł Dick niedowierzająco.