Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/40

Ta strona została przepisana.

z wesołością, gniew Ray’a z powodu tego ponownego spotkania. Ray pożegnał się ze wszystkimi, zaś Ella szepnęła mu jeszcze coś. Elk widział, jak młodzieniec zmarszczył brew.
— Nie, nie, nie wrócę już tak późno, — rzekł o tyle głośno, że detektyw usłyszał jego słowa. Gdy znikł w bramie domu, Ella patrzała za nim przez chwilę z bolesnym wyrazem twarzy, potem opanowała się, podała Johnsonowi rękę, skinęła głową Elkowi i odeszła.
— Czy znał pan już miss Bennett?
— Z widzenia, — mruknął Elk. — Z widzenia znam prawie wszystkich. Dobrych i złych ludzi. Im lepsi są, tem mniej ich znam. Dowidzenia!
Johnson wszedł na schody domu Maitlanda, zaś powlókł się bez celu dalej. Przeszedł na drugą stronę ulicy i zatrzymał się, aby zapalić papieros. Była godzina czwarta, przed drzwiami domu Maitlanda zatrzymał się taksometr. W kilka minut później Elk ujrzał starego Maitlanda, jak wychodził szybko, nie patrząc wprawo ani wlewo. Elk przyglądał mu się z zainteresowaniem. Znał finansistę z widzenia, zaś w biurze jego był dwa czy trzy razy w związku z drobnemi kradzieżami, popełnionemi przez służbę. W ten sposób poznał Fila Johnsona, gdyż stary pan jemu polecał załatwianie wszelkich spraw. Maitland mógł mieć siedemdziesiąt lat. Po raz pierwszy ogarnęła Elka ciekawość, gdzie on może mieszkać. Uświadomił sobie nagle ze zdumieniem, że nie wiedział o bankierze nic, i że Maitland jest jedyną potęgą finansową w mieście, o której nie pisywano nic w gazetach.
Gdy auto ruszyło z miejsca, Elk nie mógł się oprzeć pokusie i skinął na drugą taksówkę.
— Proszę jechać za tem autem! — rzekł. Szofer skinął w milczeniu głową, gdyż nie było na ulicach Londynu