Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/47

Ta strona została przepisana.

do dobrej szkoły i znał ludzi, którzy mówili poprawną angielszczyzną. Korzyści, jakie z tego wyciągnął, nie poszły na marne i wymowa jego odznaczała się taką kulturą, że ludzie, którzy po raz pierwszy słyszeli tego brutalnego boksera, słuchali go w zdumieniu.
— O której spodziewasz się swego pazia? — zapytał.
Lola wzruszyła delikatnemi ramionami, ziewnęła i rzekła:
— Nie wiem... wychodzi z biura koło piątej“.
Brady odwrócił się od okna i począł się przechadzać po pokoju. — Nie rozumiem, dlaczego Żaba interesuje się nim,
— mruknął. — Lola, ten stary pan Żaba znudził mi się już śmiertelnie.
Lola uśmiechnęła się i spojrzała na niego z pod nawpół przymkniętych powiek. — Może znudziło ci się tylko dostawać pieniądze i nic za to nie robić, — rzekła. — Mnie takie uczucie nigdy nie nawiedzi. I bądź pewien, że Żaba nie pytałby o młodego Bennetta, gdyby w tem nie miał interesu.
Brady wyciągnął zegarek. — Piąta... słuchajno... Ray nie wie chyba, że jesteś moją żoną?
— Głupi jesteś! — rzekła Lola, przeciągając się leniwie.
— Tem się jeszcze miałam przed nim pochwalić?
Lew Brady począł znowu chodzić po salonie tam i zpowrotem, tam i zpowrotem. Rozległ się słaby dźwięk dzwonka. Spojrzał pytająco na Lolę, która skinęła głową i rzekła:
— Otwórz!
Brady skierował się posłusznie do drzwi, a po chwili wszedł Ray Bennett. Zbliżył się do Loli i ucałował jej rękę.
— Późno przychodzę. Stary Johnson zatrzymał mię trochę dłużej. O, ale ty pięknie mieszkasz! Nie miałem pojęcia, że żyjesz na tak wielkiej stopię, Lolu.