townie: — To takie ważne, mr. Johnson. Ray ma niezmiernie wybredny gust, a gdy się jego pensję zmniejszy jeszcze, znaczy to dla niego... ach, pan nie zna Ray’a!
Johnson skinął głową. — Wątpię bardzo, czy coś wskóram, — rzekł z westchnieniem. — W każdym razie wejdę i zapytam mr. Maitlanda. Ale postawiłbym sto przeciw jednemu, że pani nie przyjmie.
Gdy mr. Johnson powrócił, Ella spostrzegła już zdaleka jego szczęśliwy uśmiech.
— Niech pani idzie prędko, zanim się odmyśli, — rzekł, prowadząc ją do windy. — Musi pani sama prowadzić konwersację, miss Bennett! Stary jest ekscentryczny i twardy jak krzemień.
Wprowadził ją do małego, wygodnie umeblowanego saloniku i wskazał na biurko, pokryte papierami.
— To mój pokój, — wyjaśnił. Drzwi z drzewa różanego prowadziły do gabinetu mr. Maitlanda. Johnson zapukał lekko, i Ella stanęła z biciem serca naprzeciw groźnego człowieka.
Pokój był olbrzymi i zbytkownie umeblowany. Za szerokiem, ozdobnem biurkiem siedział wielki Maitland, wyprostowany jak świeca, i obserwował ją z pod krzaczastych brwi. Wyglądał jak patrjarcha, a zarazem sprawiał przerażające wrażenie. Było w nim coś brutalnego, ordynarnego. Ale w badawczem jego spojrzeniu nie było owej pewności siebie, której się Ella obawiała. Przeciwnie, zdawało się, jakoby starzec czuł się nieswojo.
— Oto miss Bennett, sir. Przypomina pan sobie zapewne, że Bennett jest naszym urzędnikiem. Miss Bennett przyszła poprosić pana o cofnięcie postanowienia co do zmniejszenia pensji.
— Nie jesteśmy zamożni, — rzekła Ella cicho, — i różnica ta stanowiłaby dla nas wiele...
Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/59
Ta strona została przepisana.