Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/68

Ta strona została przepisana.

kować. Stary dowiedział się, że Ray nie przyszedł do biura, a dzięki jakiejś niezwykle przebiegłej, podziemnej służbie wywiadowczej wyśledził też, że chłopiec prowadzi rzekomo niesolidny tryb życia. Sprowadził rzeczoznawcę i kazał zbadać księgi, które na szczęście były w porządku. Ja sam omal przy tem nie wyleciałem.
— Czy nie wie pan może, gdzie mieszka mr. Maitland? — zapytał Dick, — i jak mieszka? Czy ma dom w mieście?
Johnson uśmiechnął się. — Oczywiście, — rzekł ironicznie. — Przed rokiem dopiero dowiedziałem się, gdzie się ten dom znajduje. Dotychczas nie powiedziałem tego nikomu. Stary Maitland mieszka w okolicy, którą można niemal nazwać dzielnicą nędzarzy. Mieszka jak bezrobotny. A przecież posiada miljony. Ma u siebie siostrę, która prowadzi mu gospodarstwo, co jej z pewnością nie sprawia wiele kłopotu. Nie widziałem nigdy, żeby Maitland wydal na siebie choćby pensa. Od czasu, jak go znam, nosi to samo ubranie. W południe wypija szklankę mleka i zjada dwupensową bułkę, a czasami stara się mnie nabrać, żebym za niego zapłacił.
— Niech mi pan powie, mr. Johnson, dlaczego stary nosi w biurze rękawiczki?
Johnson potrząsnął głową. — Nie wiem. Dawniej myślałem, że robi to, żeby ukryć bliznę na dłoni, ale nie jest to człowiek, który z takiego powodu nosiłby rękawiczki. Ręce ma aż po ramiona pokryte wytatuowanemi kotwicami i del-finami.
— Może i żabami? — zapytał Dick spokojnie, a Johnson był jakby zaskoczony.
— Nie, żaby nie widziałem nigdy. Wieniec żmij ma wytatuowany na przegubie, to widziałem. Boże wielki, stary Maitland nie jest chyba „Żabą“? — zapytał. Dick uśmiechnął się, widząc trwogę, przebijającą z jego pytania.