Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/73

Ta strona została przepisana.

Dick, który nie wiedział wogóle, że przyjaciel jego ma rodzinę, był temi słowami zaskoczony. — Współczuję panu bardzo, — rzekł.
Elk westchnął. — Tak, to dla mnie ciężka sprawa. Chętnie opowiedziałbym panu o niej. Czy wybaczy nam pani na chwilę, miss Bennett?
Dick wstał i wyszedł z detektywem za bramę. Elk rzekł szybko i cicho: — O pierwszej nad ranem włamano się do domu lorda Farmley a i skradziono kopję traktatu handlowego.
Ella obserwowała ukradkiem twarz Dicka, ale nie dostrzegła, aby tajemnica Elka wywarła na nim jakieś wrażenie. Powrócił wolno do stołu.
— Niestety będę musiał już pójść, — rzekł. — Kłopoty Elka są istotnie poważne i wymagają mojej obecności w mieście.
Błysk żalu w oczach Elli wynagrodził mu stratę kilku godzin jej towarzystwa.
W aucie Elk począł opowiadać:
— Lord Farmley spędził koniec tygodnia w swym domu w mieście. Pracował nad dwiema nowemi klauzulami, które zostały dołączone do traktatu na skutek interwencji posła amerykańskiego. Lord Farmley schował dokument do safe’u, wmurowanego w ścianę jego gabinetu i zaopatrzonego w najnowsze urządzenia techniczne. Zabezpieczył podwójnie stalowe drzwi, włączył dzwonek alarmowy i położył się spać. Dopiero dziś po obiedzie miał znowu sposobność otworzyć safe. Drzwi wyglądały jak nienaruszone. Minister, chcąc popracować znowu nad traktatem, wsadził klucz w zamek i przekonał się, że zęby klucza nie natrafiały na opór. Schowek był otwarty, zaś traktat wraz z jego poprawkami i uwagami znikł.