Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/85

Ta strona została przepisana.

łemi okazami przestępców, którzy czuli się nieswojo w nowych strojach ze sklepu z gotowemi ubraniami. Piąty, który podał nazwisko rosyjskie, był to mały człowieczek o bystrych oczach, których spojrzenie biegało niespokojnie z jednej twarzy na drugą.
— Zdejmcie palta i podwińcie rękawy, — zakomenderował Elk.
— Niech się pan nie trudzi, Elk, — rzekł mały szofer, który był widocznie przewódcą. — Myśmy wszyscy dobre Żaby.
— Dobrych Żab niema. Są tylko złe Żaby, gorsze Żaby i najgorsza Żaba. Zaprowadźcie tych ludzi do cel, sierżancie, i trzymajcie ich oddzielnie. Litnowa zabiorę z sobą do dyrekcji.
Szofer spoglądał niespokojnie to na Elka, to na sierżanta.
— Co to wszystko ma znaczyć? — zapytał. — „Trzeciego stopnia“ przesłuchania w Anglji nie wolno stosować.
— Prawo to zostało ostatnio zmienione, — rzekł Elk i kazał opatrzyć ponownie kajdanki na rękach szofera. Przez cały następny dzień mały Rosjanin rozmawiał w Scotland Yardzie ze sobą, a gdy go wprowadzono do gabinetu Elka, był gotów złożyć zeznanie.
Elk powrócił na Harley Terrace i opowiedział Dickowi swoje zdarzenie.
— Nigdybym nie przypuścił, że to podstęp, zanim nie zobaczyłem ludzi, którzy na mnie czekali, — rzekł Elk. — Naturalnie pan nie telefonował. A Żaby wywabiły mnie. Ładna to była robota, godna tej szajki. Przypuszczali, że wyjdę ze Scotland Yardu na Whitehall, i napewno mieli tam auto, które na mnie czekało, na wypadek zaś, gdyby im się to nie powiodło, wydelegowali małe ale dobrane towarzystwo, które miało mię przyjąć na Harley Terrace.
— A kto był tym, który im wydał ten rozkaz?