Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/88

Ta strona została przepisana.

Elkowi zakręciło się w głowie z triumfu. Po telefonicznem zapytaniu, skierowanem do Mary Lane, okazało się, że jakaś kobieta, rzekomo żona jednego z aresztowanych, pytała tego ranka o zaginiony klucz od komórki z węglami. Odpowiedź brzmiała, że ma go człowiek z Brixton.
— Proszę przewieźć tych ludzi do więzienia Wormwood Scrubbs i nie mówić im, dokąd jadą, — zarządził Elk.
Tegoż popołudnia konna karetka więzienna jechała z Cannon Row w stronę Whitehall. Przy zbiegu ulic St. Martin’s Lane i Shaftesbury Avenue zderzył się z nią nieostrożnie prowadzony motorowy wóz ciężarowy, który zdruzgotał bok karetki i oderwał jej jedno koło. Natychmiast zbiegli się dokoła ludzie o dziwnym wyglądzie. Zdawało się, jakoby wszyscy włóczędzy świata wyznaczyli sobie tutaj schadzkę. Wysadzono drzwi i wyciągnięto dozorcę. Zanim mu jednak spadł włos z głowy, z karetki wyskoczyło dwudziestu policjantów, a z bocznych ulic nadjechało tyluż policjantów konnych z pałkami w rękach. Walka trwała mniej niż trzy minuty. Niektórym z dziko wyglądających indywiduów udało się zbiec, większość pomaszerowała dwójkami, w kajdankach, z opuszczonemi głowami, między swoją eskortą. Ryszard Gordon, dumny ze swego talentu organizacyjnego, obserwował walkę z dachu wypchanego policjantami omnibusu, który zajechał na skrzydło karetce więziennej. Gdy się zamieszanie skończyło, udał się do Elka.
— Zaaresztowaliście kogoś ważnego? — zapytał.
— Za wcześnie jeszcze, żeby o tem sądzić. Wszyscy razem wyglądają mi na zwykłe żabki. Litnow jest już zapewne w Wandsworth. Wysłałem go w zamkniętem aucie policyjnem, na długo zanim wyruszyła karetka.
Przybywszy do Scotland Yardu kazał Żabom przemaszerować parami. Badano jednego po drugim, wszyscy mieli wytatuowaną żabę na przegubie lewej ręki.