gdybym mu je dostarczył. To jest pełna prawda. Ponadto dał mi do poznania, że Marl przechowuje w domu bardzo dużo pieniędzy. Wiedział, żem siedział za włamanie i zasięgnąwszy informacji uznał, że mu jestem potrzebny.
Przyjrzałem się tedy dobrze, ale sprawa była trudna, gdyż plątało się po mieszkaniu ciągle trzech służących. Marl odprawiał ich tylko wówczas, gdy przyjmował kobiety. Chciałem już zrezygnować, ale Marl oszalał nagle dla pewnej panny, pracującej w banku.
— Dla Miss Talji Drummond?
— Tak, panie inspektorze! Było to istotnie zrządzenie Opatrzności. Dowiedziawszy się, że ją zaprosił na kolację, uznałem rzecz za znakomitą sposobność, a gdy mi powiedziano jeszcze, że zamknął swe konto w banku i ma całą gotówkę w domu, miałem wrażenie, że pracuję za darmo poprostu dla Brabazona.
Otwarłem kasę, co poszło łatwo, ale nie było w niej dokumentów, tylko fotografja. Wyobrażała na tle wysokich gór, jakby gdzieś zagranicą, mężczyznę i kobietę. Mężczyzna spychał ją w przepaść, ona zaś trzymała się małego drzewka.
— Rozumiem! — rzekł inspektor. — I na tem koniec?
— Tak jest! Pieniędzy nie znalazłem.
O siódmej rano, mając rozkaz aresztowania w kieszeni, złożył inspektor i dwaj detektywi wizytę Brabazonowi.
Służący w bieliźnie nocnej wskazał im sypialnię bankiera. Parr wyłamał zamknięte drzwi, ale pokój był pusty. Otwarte okno i żelazne schody, używane w razie pożaru, wskazały drogę ucieczki. Nietknięte łóżko i brak wszelkiego nieładu, świadczyły, że znikł kilka godzin przed przybyciem policji.
Przy łóżku był telefon i Parr zadzwonił.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.