Przez cały tydzień trwały przygotowania do ogłoszenia upadłości Brabazona. Potem Talja opuściła bank, mając w torebce tygodniową pensję swoją i żadnych widoków na inną jakąś posadę.
Mówiąc do niej wobec licznych słuchaczy, nie obwijał inspektor Parr niczego w bawełnę.
— Tylko ta okoliczność, że wyszłaś pani z domu Marla, a on sam, jak to widziałem, zamknął drzwi, chroni panią przed ciężkiem oskarżeniem!
— Szkoda, że nie ochroniło mnie także przed kazaniem! — zauważyła chłodno.
Gdy opuściła biuro, spytał inspektor Derricka Yale:
— Cóż z nią zrobić teraz?
— Jest mi ona istną i coraz to większą zagadką! — odparł detektyw. — Macroy zeznała, że dopuszczała się w ciągu pobytu w biurze drobnych kradzieży, zresztą niema na to dowodów, a jedynym świadkiem mógłby tu być nasz nieobecny przyjaciel Brabazon. Czemu nie wziąłeś jej pan za świadka w sprawie Barneta?
— W tym wypadku — odparł inspektor, potrząsając głową — tylko zeznanie Barneta przeciwstawićby by[1] można
- ↑ Błąd w druku; zbędna partykuła by lub zamiast niej winno być było.