jej świadectwu. A zresztą, sprawa Barneta jest nad wyraz jasna, gdyż sam widziałem wszystko.
Yale zachmurzył się.
— Radbym wiedzieć... — zaczął.
— Co takiego? — podchwycił Parr.
— Radbym wiedzieć, czy ta dziewczyna może nam powiedzieć coś bliższego o Czerwonym Kręgu! Mam zamiar wziąć ją do swego biura.
Parr mruknął coś.
— Wiem, że pan mnie uważasz za szaleńca, ale w tem tkwi metoda. U mnie nic skraść nie może, natomiast, jeśli jest na służbie Czerwonego Kręgu, zostając pod moim bezpośrednim nadzorem, zdradzi się niezawodnie. Pozatem interesuje mnie bardzo.
— Czemuż pomagasz jej pan?
— Bo mnie interesuje! — uśmiechnął się Yale. — Czuję poza nią jakąś tajemniczą siłę... Ona nie działa samoistnie... Poza nią jest...
— Czerwony Krąg? — dokończył Parr szyderczo.
— Bardzo możliwe! — odparł Yale z powagą. — W każdym razie pomówię z nią o tem.
Jeszcze tego samego popołudnia odwiedził ją w mieszkaniu. Służąca wprowadziła go do ślicznego, małego saloniku, a zaraz potem zjawiła się uśmiechnięta Talja.
— Panie Yale! — spytała. — Czy przybywasz pan, by mnie obdarować kilku dobremi radami?
— O nie! — rzekł ze śmiechem. — Przyjeżdżam ofiarować pani posadę u siebie.
Uniosła brwi.
— Potrzebujesz pan pomocnicy? — spytała ironicznie. — Czy wychodzisz pan z zasady, że szczury łapie się na myszy? A może też chcesz mnie pan poprawić? Znam ludzi, którzy się tem łudzą.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.