— Nie śpię obecnie na różach! — przyznał. — Ale mniejsza z tem! Wie pan, — spytał, bacznie patrząc na Jacka — że przyjaciółka pańska ma nową posadę?
Jack drgnął.
— Moja przyjaciółka, powiadasz pan... czy może Miss...
— Tak właśnie, Miss Drummond. — Derrick Yale umieścił ją w biurze swojem! — odparł, rozweselony zdumieniem młodzieńca.
— Pan chyba żartuje! — powiedział.
— Ja także wziąłem za żart, gdy mi to oznajmił. Ale Yale to dziwny człowiek.
— Wielu twierdzi, że powinienby być w prezydjum policji! — wyrwało się Jackowi.
Ale inspektor Parr nie okazał urazy.
— Nie każdego przyjmują! — zauważył z uśmiechem, co było u niego rzadkością. — Inaczej wzięlibyśmy niezawodnie pana. Yale jest dzielny, niezawodnie. Prezydjum nie lubi zasadniczo tak zwanych detektywów-amatorów, ale Yale jest niezaprzeczalnie bardzo zdolny.
Podeszli obaj do okna, spoglądając w spokojną ulicę, przy której stał dom Beardmora.
— O, tam... — powiedział Jack nagle — wszakże to Miss Drummond?
Parr spostrzegł ją wcześniej. Patrzyła z przeciwległego chodnika po numerach domów, potem zaś przeszła ulicę w poprzek.
— Tutaj zmierza! — powiedział Jack, zdumiony. — Ciekawym co... —
Nie dokończywszy pospieszył do drzwi wchodowych i otwarł w chwili, kiedy miała dotknąć dzwonka.
— Jakże się cieszę, Miss Taljo! — zawołał, ujmując serdecznie jej dłoń. — Proszę, proszę, zastanie pani w jadalni dawnego znajomego!
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.