naprawdę zorganizowaną bandą. Zazwyczaj tego rodzaju spiski są dość luźne i oparte o to, co ogólnie zowie się honorem zbrodniarza, czego ja atoli nie odkryłem w ciągu całej działalności swojej. Czerwony Krąg jest niewątpliwie jednym tylko człowiekiem, który nikomu nie dowierza. Nikt go nie zdradza, bowiem uczynić tego nie może. Nawet podrzędni agenci nie zdradzają się wzajem, gdyż nie znają się i nie znają „wodza“, ani z widzenia, ani z nazwiska.
Jął rozpowiadać o różnych nader ciekawych sprawach, w których pracował i było już pół do dwunastej, gdy Jack wstał, by odejść.
— Odprowadzę pana do bramy! — rzekł Parr. — Auto pańskie czeka, zapewne?
— Nie! Przyjechałem taksówką.
— Hm... — powiedział inspektor. — Mam wrażenie, że przed bramą stoi auto. Pewnie przyjechał do kogoś lekarz. W pobliżu niema stacji taksówek.
Otwarł bramę i rzeczywiście, tuż pod domem czekało auto.
— Widziałem już ten wóz! — zauważył inspektor, stojąc w ulicy.
W tej chwili, z ciemnego wnętrza auta buchnął płomień i rozległ się strzał ogłuszający. Inspektor padł w ramiona Jacka. Auto ruszyło z miejsca w szalonem tempie. Latarnie były pogaszone. Znikło na zakręcie ulicy, w chwili kiedy w bramie ukazali się przestraszeni mieszkańcy domu.
Podbiegł policjant. Razem z Jackiem zanieśli inspektora z powrotem do jadalni. Na szczęście ciotka spała już i nie dosłyszała strzału.
Parr otwarł po chwili oczy.
— To była niezbyt przyjemna chwila! — powiedział, a twarz drgnęła mu boleśnie. Obmacał starannie kamizelkę i dobył spłaszczoną kulę ołowianą. — Dzięki Bogu strzelał ze zwykłego rewolweru, a nie z browninga! — dodał patrząc
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.