skierowane. Jak każdy człowiek uczciwy, popełnił zdradę zaufania, gdy mu wmówiłem, że służy w ten sposób sprawiedliwości. Powiedziałem mu zresztą, że jestem urzędnikiem policji, co pan raczy łaskawie przebaczyć.
— Dawno już mam przekonanie, — powiedział Parr, — że pan powinienbyś zostać wysokim dygnitarzem policji! Sądzisz pan tedy, iż Talja Drummond jest wspólniczką Czerwonego Kręgu?
— Oczywiście, zatrzymam ją u siebie, — odrzekł Yale, — bowiem im bliżej ją mam, tem jest mniej niebezpieczna.
— Poco wyjeżdżał Froyant za granicę?
Yale wzruszył ramionami.
— Ma tam rozliczne interesy i pewnie mu się znowu coś trafiło. Posiada, o ile wiem, poza kapitałami jednę trzecią winnic szampańskich. Czerwony Krąg oszacował go zbyt nisko.
Obydwaj umilkli, a inspektor dumał nad tem, poco Froyant jeździł aż do Tuluzy.
— Skąd pan wiesz, że jeździł do Tuluzy? — spytał znagła Yale.
Pytanie to, będące dalszym ciągiem myśli inspektora, porwało go na równe nogi.
— Na miły Bóg! — wykrzyknął. — Pan czytasz ludzkie myśli!
— Czasem... — odparł Yale z uśmiechem. — Sądziłem atoli, że był tylko w Paryżu.
— Był w Tuluzie! — oświadczył Parr, nadmieniając, skąd wie o tem.
Oszołomiło go to bardziej, niż wszystkie dotychczasowe dowody dziwnych zdolności detektywa.
Po chwili zadzwonił telefon.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.