dużo ludzi. Rozbierzcież się, proszę, bo opowieść moja potrwa dość długo.
W tej chwili ozwał się telefon, a oni obserwowali twarz rozmawiającego Froyanta.
— Tak, pułkowniku! Mam ważną dla pana wiadomość. Zadzwonię za jakieś dwie minuty... dobrze?
Odłożył słuchawkę, niepewny, co czynić. Po chwili zaś powiedział gościom:
— Panowie, podczas mej rozmowy z pułkownikiem bądźcie łaskawi czekać w przyległym pokoju i zamknąć drzwi, nie chcę bowiem uprzedzać sensacji, jaką przysposobiłem.
— Doskonale! — powiedział Parr i wyszedł, a Yale zawahał się na moment.
— Czy to dotyczy Czerwonego Kręgu? — spytał.
— Powiem to panu potem. Zanim upłynie pięć minut, przeżyjecie obaj wstrząsającą sensację! — powiedział Froyant.
— Dużo trzeba, by mną wstrząsnąć! — zauważył Derrick.
Wyszedł, ale w progu obrócił się, dodając:
— A potem ja ze swej strony opowiem coś o wspólnej naszej znajomej Miss Drummond. Wiem, że ona sama pana, panie Froyant, niezbyt interesuje, to jednak co powiem, zaciekawi napewne.
Parr spostrzegł, że się uśmiecha i usłyszał, że Froyant mruknął coś niepochlebnego o Talji.
Derrick zamknął powoli drzwi.
— Radbym wiedzieć, inspektorze, co to za sensacja i co ma Froyant do gadania z pańskim pułkownikiem.
Znaleźli się w salonie, oświetlonym rzęsiście.
— To coś niezwykłego, Steeve! — zwrócił się Yale do znanego sobie lokaja.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.