Potem rzucił przez stół kartę synowi i wziął do ręki następny list z wielkiego stosu, leżącego przy talerzu.
Jack podniósł kartę z ziemi, gdzie spadła i jął badać, chmurząc czoło. Był to zwyczajny list tylko bez adresu, a wielki, czerwony krąg, sięgający brzegów, był wyciśnięty, zda się, stemplem gumowym, gdyż farba miała nierówne plamy. Pośrodku zaś tego kręgu widniał napis drukowanemi literani.
— Sto tysięcy stanowi małą tylko część majątku pańskiego. Sumę tę wypłacisz pan posłańcowi memu w banknotach. Ogłoszeniem w „Trybunie“ zawiadomisz mnie pan o czasie najdogodniejszym do wypłaty, a to w przeciągu jednej doby. Jest to ostatnia przestroga.
Nie było podpisu.
— No i cóż?
Stary James Beardmore patrzył na syna przez okulary, a oczy jego uśmiechały się.
— „Czerwony Krąg“ — rzucił syn z przerażeniem.
— Ojciec roześmiał się głośno z jego strachu.
— Tak! — powiedział. — To jest „Czerwony Krąg“. Dostałem już cztery takie epistoły.
Młodzieniec otworzył szeroko oczy.
— Cztery! Wielki Boże! Czy z tego powodu przebywa u nas Yale?
James Beardmore uśmiechnął się.
— Tak! Z tego właśnie powodu!
— Oczywiście, wiedziałem, że jest detektywem, ale nie miałem pojęcia...
— Nie troszcz się, mój drogi, tym „Czerwonym Kręgiem“! — przerwał zniecierpliwiony ojciec. — Nie zastraszy mnie on. Froyant boi się, czy go nie wciągnięto na listę. Istotnie, w czasach ostatnich narobił sobie wrogów.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.