Zaśmiał się spokojnie.
— Dziwna z pani osoba! — powiedział. — Czasem mam wrażenie, że pani niezdolna jest do współczucia. Wszakże dawniej byłaś pani zajęta u Froyanta?
— Tak! — rzekła krótko.
— Mieszkałaś pani dość długo w jego domu.
— Tak! — potwierdziła, wytrzymując jego spojrzenie.
— Zapewne wiadomo pani było, że istnieją drzwi w podłodze gabinetu i schody do piwnicy? — rzucił niedbałe.
— Oczywiście wiedziałam o tem! Biedny Mr. Froyant nie krył się wcale z brakiem odwagi. Nieraz mi mówił ile to „kosztowało“! — dodała z uśmiechem.
Yale spytał po chwili:
— Gdzie były zazwyczaj klucze od tego podziemnego schowku?
— W jego biurku! — odrzekła. — Widzę, że mnie pan podejrzywa o to morderstwo, Mr. Yale?
Roześmiał się.
— Nie podejrzywam wcale, tylko pytam, pewny że jako mieszkanka domu wiesz pani niejedno, co mnie interesuje. Radbym n. p. wiedzieć, czy te drzwi zapadnie można podnieść, bez wywołania szmeru.
— Tak jest! — odparła stanowczo. — Obracają się na precyzyjnych łożyskach kulkowych. Czy mam odpowiedzieć na te listy?
Odsunął stos korespondencji.
— Jak spędziłaś pani, Miss Taljo, wieczór wczorajszy?
— Byłam w domu! — odparła, a ramiona jej cofnęły się wstecz, co wywołało pewne zesztywnienie, które zauważył.
— Przez cały wieczór?
Nie odpowiedziała.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.