Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ach! Czegóż człowiek nie robi dla miłej reklamy! — odparł bez gniewu. — Ja zaś przeciwnie, dawno już nie znajduję w dziennikach nazwiska pani!
Ta wzmianka o rozprawie policyjnej rozradowała ją widocznie.
— Przyjdzie czas, że i ja stanę się osobą znaną! — rzekła. — Jakież są najświeższe wiadomości o Czerwonym Kręgu?
— Najnowsza wiadomość — odparł spokojnie — jest, że cała korespondencja, wysyłana dotąd na Mildred Street, będzie teraz miała inny adres.
Zauważył błyskawiczną zmianę w jej twarzy i zadowolniło go to bardzo.
— Czy Czerwony Krąg otwiera biura w śródmieściu? — spytała, opanowując się prędko. — Rzecz zupełnie zrozumiała. Wszakże panowie ci robią, co tylko chcą. Możliwe jest tedy, że najmą wielki lokal i urządzą na dachu reklamę świetlną... — zresztą nie, tego chyba nie uczynią, gdyż reklamę świetlną dostrzegłaby nawet policja!
— Sarkazm u młodej damy jest nietylko rzeczą niewłaściwą, ale także niemoralną.
Yale przysłuchiwał się tej sprzeczce z uśmiechem. Tym razem dziwował się nietylko Talji, ale także Parrowi. Ten grubas zdobywał się chwilami na wielką złośliwość.
— Gdzie pani była wczoraj wieczór, Miss Drummond? — spytał inspektor spoglądając na podłogę.
— W łóżku... śniłam rozkosznie!
— Przez sen tedy spacerowała pani około pół do dziesiątej pod domem Froyanta?
— A, oto panu idzie? Zapewne znalazły się tam odciski moich misternych nóżek. Mr. Yale nadmienił mi już coś w tym guście. Tak, tak, spacerowałam istotnie. Samotność działa tak kojąco!