Ciężkie nastały czasy dla prezydjum policji. Dzienniki zamieszczały całe szpalty o ostatniej tragedji, w parlamencie jawiły się ciągle interpelacje, odbywano ciągłe[1] tajemne konferencje, a znajomi stronili od nieszczęsnego Parra.
Każde niemal pismo drukowało długą listę zbrodni Czerwonego Kręgu, czyniąc ostre uwagi i podkreślając złośliwie, że inspektor Parr miał od samego początku działalności bandy wszystko w swem ręku.
Wziął on urlop celem poszukiwań we Francji, a w ciągu kilkodniowej zaledwo nieobecności naznaczono mu następcę. Miał w całem prezydjum jednego tylko przyjaciela, a był nim, niewiadomo dlaczego, właśnie pułkownik Morton, komisarz, prowadzący jego wydział.
Trzymał stale stronę Parra, wiedząc, że jest to nadaremne, a pomagał mu w tem Derrick Yale, który zjawił się w urzędzie i złożył bardzo szczegółowe zeznanie, odciążające.
— Sam fakt — podkreślił z naciskiem, że byłem na miejscu i miałem za zadanie chronić Froyanta zdejmuje znaczną część odpowiedzialności z inspektora Parra.
Komisarz rozparł się w fotelu, skrzyżował ramiona i rzekł:
- ↑ Jest możliwe, że zamiast ciągłe powinno być ciągle.