— Wiem napewne niemal, że jest to funkcjonarjusz prezydjum.
— Muszę zapytać Parra! — oświadczył Morton.
Parr, który właśnie wrócił z Francji, przyznał telefonicznie, że przyjął po zasięgnięciu informacji stenografa, który pochodzi z małego miasteczka. Wśród zamętu, wywołanego otruciem więźnia, nie śledził dalej tego człowieka. Otrzymał pisane na maszynie zeznanie Siblyego i pamięta, że stenografowi za pracę sam zapłacił. Tyle tylko dowiedział się komisarz, a wiadomości jego nie zostały wcale wzbogacone.
Derrick Yale poznał z samej miny komisarza, że nic nie uzyskał.
— Czy pan może pamięta tego człowieka? — spytał.
Yale potrząsnął głową.
— Siedział przez cały czas obok Parra, zwrócony do mnie plecami.
Komisarz mruknął coś na temat karygodnego niedbalstwa, potem zaś oświadczył:
— Nie dziwiłoby mnie wcale, gdyby ów stenograf był agentem bandy. Nie mogę darować Parrowi niedbalstwa! Jakże angażować człowieka, którego personalja stwierdzić się potem nie dają? O tak, Parr zawiódł zupełnie! — westchnął. — Lubię go bardzo osobiście, jest to dzielny urzędnik starszej szkoły i sprawował się dobrze, mimo niezbyt wielkich zdolności. Ale teraz koniec... musi odejść. Mówię to panu, co już dałem do poznania inspektorowi. Przykro mi bardzo, ale tak się stanie.
Yale wiedział to doskonale, na równi z wszystkimi funkcjonarjuszami prezydjum.
Najmniejsze wrażenie odniósł sam Parr. Pełnił dalej skrupulatnie obowiązki swoje, niebaczny na rychłą, wielką zmianę, a powitał wprost wesoło, następcę swego, który przybył obejrzeć biuro.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/167
Ta strona została uwierzytelniona.