— Czy podjąłeś pan odpowiedzialność za schwytanie Czerwonego Kręgu? — spytała chłodno.
— Nie! Inspektor Parr zatrzymuje nadal kierownictwo, a ja będę pracował pod jego rozkazami.
Zajął się korespondencją, potem wyszedł na lunch, w końcu dawszy informacje co do listów, jakie wysłać należało, zawiadomił, że już nie wróci do biura.
Zaraz po jego odejściu zadzwonił telefon i poznała zaraz, kto mówi.
— Tak, to ja, panie Beardmore! Dzień dobry!
— Czy jest Yale?
— Wyszedł, mówiąc, że już dziś nie wróci. Ale jeśli coś ważnego, poszukam go! — powiedziała, siląc się na spokojny ton.
— Sam nie wiem. Przeglądając papiery ojca, natrafiłem na sporą paczkę informacji o Marlu.
— O Marlu?
— Tak jest. Biedny ojciec mój wiedział o nim znacznie więcej, niż chciał mówić. Francuskie biuro informacyjne stwierdziło, że był to człowiek zły, siedział nawet w więzieniu i dziwi mnie, iż ojciec miał z nim interesy. W papierach jest też zapieczętowana przez to biuro koperta z napisem: „Fotografja ściętego“. Ojciec nie otworzył jej, gdyż mierziły go takie okropności.
— Jacku, czyś pan otworzył tę kopertę?
— Nie! — odparł. — Ale czemu pani tak krzyknęła na mnie?
— Niech mi pan zrobi przysługę!
— Oczywiście... oczywiście, Taljo! — powiedział, zdziwiony, że nazywa po imieniu. — Cóż mam uczynić?
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/181
Ta strona została uwierzytelniona.