Potem wysuszył list i włożył w kopertę.
— Cóżeś pan wymiarkował we Francji? Nie mówiliśmy o tem jeszcze.
— Mniej więcej to samo, co Froyant! — rzekł Parr, zapalając fajkę. Szło mi głównie o Marla. Wiadomo panu może, iż był on tam członkiem bandy zbrodniczej i został razem z przyjacielem swym... zdaje mi się, niejakim Lightmanem... skazany na śmierć. Lightmana położono pod gilotynę, ale skutkiem jakiegoś zaniedbania kata, nóż nie spadł, powstała mała rewolta wśród widzów i delikwenta zesłano na Wyspę Djabelską, do Kayenny, czy innej kolonji karnej, gdzie zmarł.
— Lightman uciekł! — oświadczył Yale spokojnie.
— Jakże, u licha, dokonał tego! — zawołał Parr, podnosząc głowę. — Zresztą szło mi nie tyle o Lightmana, co o Marla.
— Czy mówisz pan po francusku? — spytał znienacka Yale.
— Płynnie! Ale czemuż pan pyta.
— Ot tak sobie. Chciałem wiedzieć, jak panu szły badania.
— Mówię dobrze nawet po francusku! — potwierdził inspektor, chcąc zmienić temat.
— Lightman uciekł! — powtórzył Yale. — Chciałbym wiedzieć, gdzie jest teraz?
— Ta kwestja nie wiele mnie interesuje! — rzekł Parr z wyraźnem zniecierpliwieniem.
— Nie pan jeden interesujesz się Marlem. Na biurku pańskiem widziałem zawiadomienie Beardmora, że znalazł w papierach ojca informacje o nim. Stary James był człowiekiem ostrożnym. —
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/184
Ta strona została uwierzytelniona.