— Cóż pan na to, pułkowniku? — spytał Yale.
— No cóż? Zmyj jej pan głowę i koniec!
Tak też postanowił uczynić tym razem.
W chwili, gdy wchodził do biura, Talja wieszała właśnie kapelusz.
— Proszę pani na słówko! — powiedział. Czemuż opuściłaś pani biuro w porze lunchu? Wszakże prosiłem wyraźnie o pozostanie!
— A Mr. Willings prosił mnie wyraźniej jeszcze, bym z nim poszła na śniadanie! — odrzekła z niewinnym uśmiechem. — Jest on członkiem rządu, tedy nie mogłam go obrażać dla samego pańskiego dobra.
— W jaki sposób zapoznałaś się pani z nim?
— W różne sposoby poznaje się mężczyzn! — odparła. — Można zamieścić ofertę małżeńską, można spotkać się w parku, a także można zostać przedstawioną. Ja zostałam przedstawioną.
— Kiedy?
— Ubiegłej nocy, około drugiej. Chodzę czasem tańczyć do Merro-Clubu, bo tej rozrywki wymaga zdrowie moje! — objaśniła. — Tam właśnie poznaliśmy się.
Yale sięgnął do kieszeni i położył przed nią na biurku pieniądze.
— Oto pensja tygodniowa, Miss Drummond! — powiedział nie zdradzając oburzenia. — Od tej chwili nie będę korzystał z usług pani.
Podniosła brwi.
— Wszakże chciałeś mnie pan poprawić? — spytała z taką powagą, że zrazu zdumiony, roześmiał się.
— Pani poprawić nie sposób! — rzekł swobodnie już. — Przebaczyłbym, gdyby brakło dużo nawet w kasie na portorja
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/187
Ta strona została uwierzytelniona.