zgodzili się, bym jechał na wieś. Miss Taljo, nie zechce pani chyba popsuć tak miłego popołudnia. Bardzo by mi była przykrą odmowa. Wysłałem już dwu służących dla poczynienia przygotowań i mam nadzieję pokazać pani domek najpiękniejszy w promieniu stu mil od Londynu.
Zgodziła się, mówiąc:
— Dobrze! — gdy zaś wyszedł, obejrzała z zachwytem broń rozwieszoną po ścianach.
Wróciwszy ubrany w płaszcz, zastał ją przed zbiorem najprzedziwniejszych mieczów i sztyletów wschodnich.
— Prawda, że piękne? — powiedział. — Szkoda tylko, iż nie mogę pani opowiedzieć dziś ich historji... Któż to zabrał sztylet asyryjski? — zdziwił się nagle.
Istotnie, na ścianie widniało puste miejsce, a mała etykietka zwracała uwagę na stratę.
— Zauważyłam już sama, że tu czegoś brak! — rzekła.
Mr. Willings zmarszczył brwi.
— Może go wziął do wyczyszczenia któryś ze służących? — powiedział. — Chociaż poleciłem wyraźnie czynić to tylko w mojej obecności. Zbadam to po powrocie! — dodał po chwili wahania i zaprowadził ją do wozu.
Strata nie przestawała go niepokoić i znaczna część rozradowania znikła.
— Pojąć nie mogę! — powiedział, gdy jechali przez Barnet. — Wiem napewne, że sztylet tam był wczoraj jeszcze. Pokazywałem go Sir Tomaszowi Summers, którego bardzo interesują tego rodzaju wyroby ze stali. Nikt ze służby tknąćby go nie śmiał.
— Był może ktoś obcy w pokoju? — spytała.
Potrząsnął głową.
— Tylko urzędnik z prezydjum policji, a on go nie zabrał napewne. Tkwi w tem jakaś drobna tajemnica. Ale odłóżmy ją na potem.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/201
Ta strona została uwierzytelniona.