Jack był rozweselony, ale pełen troski jednocześnie. Ten człowiek, tak źle z natury przysposobiony do swego zawodu, musiał wytrwałym jeno mozołem dobić się wysokiego stosunkowo stanowiska. W innych urzędach awans zawisł od lat służby raczej, niż zdolności. I oto w chwili, gdy najdzielniejsi silą się, by dotrzeć do źródła strasznej klęski, ten grubas mówi na serjo o radach, otrzymywanych od babki swojej?
— Muszę przyjść do pana i odnowić znajomość z ciotką! powiedział Jack.
— Przebywa teraz na wsi. Jestem sam, a tylko posługaczka przychodzi sprzątać. To też mieszkanie nie czyni wcale miłego wrażenia.
Jack uczuł ulgę, mogąc mówić o drobiazgach w chwili takiego rozbicia duchowego. Jeden wieczór, spędzony w domu inspektora w towarzystwie owej ciotki, matki czy babki, byłby dlań kojącym balsamem.
Ale Parr skierował zaraz rozmowę na poważniejsze tory.
— Talja zostanie jutro przesłuchana, zatrzymam ją nadal w więzieniu! — powiedział.
— Czy nie możnaby jej wypuścić za kaucją?
Parr zaprzeczył.
— Nie. Umieszczę ją w więzieniu Holloway! — oświadczył srogo, jak się wydało Jackowi. — Będzie jej tam dobrze. To najlepsze więzienie w całym kraju i odpocznie sobie doskonale.
— Czemuż ją aresztował Yale? Wszakże to pańska rzecz?
— Dałem mu zlecenie. On jest teraz urzędnikiem policji, ponieważ zaś rozpoczął tę robotę już rano, przeto lepiej było, zostawić mu ją nadal.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/208
Ta strona została uwierzytelniona.