— Gdyż dopuściła się czegoś, co zasługiwało na wydalenie, a gdybym tego nie był uczynił, domyśliłaby się niezawodnie, z jakiego ją trzymam powodu! Ale mogłem sobie oszczędzić trudu! — dodał. — To, co się dziś stało, świadczy, że wiedziała dobrze, o co mi idzie! — Delikatna, szczupła twarz jego zasępiła się i dodał ostrym tonem. — Gdy pan opowiesz dziś wieczór swoją historję premjerowi i jego przyjaciołom, ja ze swej strony opowiem także coś, co pana zaskoczy niewątpliwie.
— Żadna rewelacja pańska zaskoczyć mnie nie zdoła! — odrzekł Parr.
Wróciwszy do mieszkania zastał Yale trzecią już dnia tego niespodziankę. Służącego nie było wcale, a kobieta, pomocnica nie sypiała tu wprawdzie, ale powinna była przebywać w mieszkaniu do dziewiątej. Tymczasem, wróciwszy o szóstej, zastał Yale mieszkanie ciemne i puste.
Zaświeciwszy obszedł pokoje. Naruszony był tylko gabinet, ale robota wykonaną została z całą precyzją i gorliwością. Oboje służących wywabiono pod jakimś pozorem, a Talja mogła gospodarować zupełnie spokojnie.
— Kuta na cztery nogi! — mruknął z uznaniem, bez gniewu. Nie straciła czasu. W ciągu dwunastu godzin niespełna uciekła z więzienia i splądrowała biuro, oraz mieszkanie, zabierając cały materjał Czerwonego Kręgu.
Ubrał się bez pośpiechu, dumając, co z tego wyniknie. Siebie był pewny całkiem. W ciągu doby Parr zostanie zdruzgotany. Dobył ze szuflady w biurze niewielki rewolwer i schował w kieszeń. Sprawa Czerwonego Kręgu miała zostać zakończona w sposób zgoła nieoczekiwany.
W wielkiej hali pałacu premjera spotkał gościa, którego obecności nie przypuszczał wcale. Jack Beardmore ucierpiał
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.