Jack miał już coś szkaradnego pod adresem tej matki, czy babki inspektora, ale opanował się.
Inspektor wkroczył na schody i pierwszy stanął w progu mieszkania.
— Halo, matko! — zawołał. — Przywiozłem Jacka Beardmore, byście się zapoznali.
Jack usłyszał okrzyk.
— Proszę, proszę, wejdź pan, matka czeka na pana! — zaprosił Parr.
Jack wszedł i skamieniał. Przed nim stała dziewczyna uśmiechnięta, trochę blada i znużona, ale... jeśli nie śnił, lub nie zwarjował... była to Talja Drummond we własnej osobie.
Uścisnęła mu dłoń i powiodła do stołu, nakrytego na troje.
— Ojcze, powiedziałeś, że przywieziesz komisarza! — powiedziała z wyrzutem.
— Ojcze? — wyjęknął Jack. — Ależ pan mi powiedziałeś, że to pańska babka!
Uderzyła go po dłoni.
— Ojciec miewa czasem dziwny sposób żartowania. — W domu zowią mnie matką, od kiedy zmarła matka prawdziwa, a to dlatego, że mu matkuję. A ta facecja o babce jest już absurdem, który proszę przebaczyć.
— To ojciec pani? — spytał.
Talja skinęła głową.
— Nazywam się Talja Drummond Parr. Dzięki Bogu nie jesteś pan wzorowym sędzią śledczym, gdyż bardzo rychło wykryłbyś straszną tajemnicę moją. Ale teraz bierz się pan do jedzenia, które przyrządziłam własnoręcznie.
Nie mógł jeść, ni pić, pragnąc tylko dowiedzieć się czegoś więcej, przeto zaczęła rzecz wyjaśniać.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/225
Ta strona została uwierzytelniona.