człowiek i młoda dziewczyna znajdą się razem na bezludnej wyspie, jest rzeczą całkiem zrozumiałą, że młodzieniec ów uważa dziewczynę za jedyną piękność świata. Cała jego kapryśna wyobraźnia skupia się na tej jednej tylko kobiecie i idealizuje ją coraz bardziej.
Czytałam dużo historji o takich bezludnych wyspach, oraz widywałam nieraz filmy tej treści, nader interesującej. Uczucie pańskie dla mnie, w ten sposób ujmuję właśnie. Jesteś pan tu na bezludnej wyspie... zbyt wiele czasu poświęcasz królikom, ptakom i Talji Drummond. Powinien byś pan udać się do miasta i żyć trochę więcej z ludźmi swojej warstwy społecznej.
Skinęła mu głową i odwróciła się, spostrzegłszy, że nadchodzi jej chlebodawca. Zauważyła także, iż przystanął, spozierając z pod oczu i odgadła jego niezadowolenie.
— Sądziłem, że robisz pani zestawienie rachunków! — powiedział szorstko.
Był to chudy wielce człowiek, około pięćdziesięcioletni, o rysach wyrazistych i przedwczesnej łysinie. Miał niemiły zwyczaj pokazywania swych wielkich, żółtych zębów gdy pytał. Nadawało mu to taki wyraz, jakby każdą odpowiedź uważał z góry za wykręt.
— Dzień dobry, Beardmore! — mruknął na powitanie, a zwracając się ponownie do sekretarki, rzekł:
— Nie lubię, kiedy pani marnotrawi czas, miss Drummond! — zauważył.
— Nie marnotrawię, ani swego, ani pańskiego czasu! — odparła spokojnie. — Zestawienie dawno już gotowe. Oto jest — wskazała trzymaną pod pachą, zużytą tekę.
— Mogła pani przecież załatwić to w biurze, nie było zgoła potrzebne udawać się z tem w dzicz i samotność.
Potarł długi nos i przeniósł z dziewczyny spojrzenie na młodzieńca.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.