podkreślić z naciskiem, że prezydjum policji jest zupełnie zda się, bezradne w stosunku do tej bandy zbrodniarzy. Inspektor Parr, od roku już wyłącznie tą sprawą zajęty, nie daje nic, prócz nieokreślonych obietnic, które się jakoś wcale nie iszczą. Prezydjum policji powinnoby zostać gruntownie przetrzebione i należałoby weń wprowadzić krew świeżą. Toteż mamy nadzieję, że czynniki odpowiedzialne za rząd kraju nie zawahają się przedsięwziąć tych środków drastycznych, a koniecznych i to jak najprędzej.
— No i cóż pan na to, panie Parr? — spytał pułkownik Morton.
Parr potarł okazały podbródek i nie rzekł nic.
— James Beardmore, — ciągnął dalej z namysłem komisarz — został zastrzelony, po ostrzeżeniu policji, tuż pod swym domem, a morderca znajduje się na wolności. — Jest to już drugi, fatalny fakt, obciążający pana inspektora i wyznaję szczerze, iż mam zamiar działać po myśli propozycji tego dziennika.
Uderzył dłonią po papierze.
— W sprawie poprzedniej dopuściłeś pan do tego, że Derrickowi Yale przypadła cała zasługa pochwycenia mordercy. Przypuszczam, że widujesz się pan z tym detektywem?
Inspektor potwierdził.
— I cóż on powiada?
Parr jął przestępować z nogi na nogę.
— Nagadał mi mnóstwo bredni o jakimś człowieku, cierpiącym na ból zębów.
— Skądże wie o tem? — zapytał komisarz porywczo.
— Rozpoznał ten szczegół na podstawie łuski naboju, znalezionej na ziemi. Nie chcę mieć nic do czynienia z tym psychometrycznym humbugiem...
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.