Komisarz rozparł się w fotelu i westchnął.
— Wydaje mi się, że pan nie chcesz mieć nic do czynienia z żadną użyteczną rzeczą, Mr. Parr. Nie szydź pan z Derricka Yale. Człowiek ten posiada niezwykłe i swoiste zdolności, a to że ich pan nie rozumiesz, nie ujmuje im wcale wartości.
— Nie zechcesz pan chyba twierdzić, panie komisarzu, — odparł skłonny do dysputowania Parr — że człowiek jakiś może na podstawie łuski naboju określić wygląd, cechy i myśli człowieka, który miał ją w ręku. To przecież głupstwo!...
— Niema na świecie głupstw! — rzekł komisarz z powagą. Wiedza psychometryczna już od szeregu lat oddaje znaczne usługi. Istnieją ludzie wraźliwi na pewne odczucia i dokazują niesłychanych rzeczy. Jednym z takich jest właśnie Derrick Yale.
— Był niemal świadkiem mordu! — zauważył Parr. — Wraz z synem ofiary znajdywał się w odległości niespełna stu jardów, a mimo to nie schwytał zbrodniarza.
Komisarz potwierdził skinieniem.
— I panu się także nie udało! — powiedział. — Przed rokiem przedłożyłeś mi pan swój plan opanowania „Czerwonego Kręgu“ i zgodziłem się nań. Zdaje się, obydwaj przywiązywaliśmy zbyt wiele do tego nadziei. Musisz pan spróbować innej metody. Mówię to z przykrością, ale inaczej nie sposób.
Parr milczał przez chwilę. Potem, ku wielkiemu zdumieniu komisarza przysunął sobie krzesło do jego biurka, usiadł nie proszony wcale i rzekł:
— Muszę panu coś powiedzieć, pułkowniku! — oświadczył familjarnie, a z taką powagą, z tak niezwykłym u niego wyrazem twarzy, że komisarz spojrzał nań zdumiony wielce.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.