Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

— W pobliżu domu? — spytał Yale zdumiony.
Grubas potwierdził skinieniem.
— Mojem zdaniem, — powiedział — ktoś chciał przestrzec Beardmora, napisał tę kartkę i po zapadnięciu mroku oddał w domu jego. Starzec przeczytał i spalił potem. Znalazłem to w miejscu, gdzie służba składa popiół.
Zastukano zlekka.
— To Jack Beardmore! — rzekł Yale, półgłosem.
Jack Beardmore znękany był bardzo przejściami dni ostatnich. Kiwnął głową Parrowi i podszedł z wyciągniętą dłonią do Derricka Yale.
— Zapewne niema nic nowego? — spytał, potem zaś zwrócony do Parra dodał: — Byłeś pan wczoraj u nas, Mr. Parr. Czy może jest jakiś ślad?
— Nic, o czemby warto mówić! — przyznał inspektor.
— Byłem u Froyanta, który przebywa w mieście, — powiedział Jack — ale odwiedziny nie dały żadnego rezultatu, bowiem znajduje on się w stanie strasznego zdenerwowania.
Nie przyznał się, że dlatego uważa wizytę za bezcelową, iż nie zastał Talji Drummond. Jeden tylko z obecnych odgadł przyczynę jego rozczarowania.
Derrick Yale opowiedział mu o aresztowaniu, będącem w związku ze zbrodnią.
— Nie sądzę, — powiedział — by można przywiązywać wielkie nadzieje do tego faktu. Jeśli nawet człowiek ten strzelił, to jest on niezawodnie jeno jednem z podrzędnych narzędzi. Dowiemy się, sądzę, jak zawsze, że źle mu się wiodło i został namówiony do morderstwa przez kierownika „Czerwonego Kręgu“. Do ostatecznego rozwiązania równie nam daleko, jak było dotąd.
Wyszli razem z biura na ulicę, oblaną jesiennem słońcem.