Ta strona została uwierzytelniona.
Jack miał się widzieć z adwokatem, prowadzącym sprawę spadkową, obaj zaś funkcjonarjusze policji postanowili iść na najbliższy dworzec, skąd chcieli jechać do uwięzionego. Przechodzili właśnie bardzo ożywioną ulicę, gdy Jack krzyknął bezwiednie. Po przeciwległej stronie znajdywał się wielki bank zastawniczy, a z bocznych drzwi, używanych przez klijentów, wyszła w tej właśnie chwili młoda panna.
— Do kroćset! — powiedział Parr bezbarwnym, jak zawsze, tonem:
— Nie widziałem jej już od lat dwu!
Jack spojrzał nań zdumiony.
— Nie widziałeś pan jej już od dwu lat? Czy masz pan na myśli tę młodą damę?
Parr skinął głową i odrzekł spokojnie:
— To jest Talja Drummond, złodziejka i wspólniczka złodziei.