— Oczywiście, — uśmiechnęła się — czyż jednak nie przyszło panu do głowy, że porozumię się z policją i przybędę w towarzystwie inspektora Parra, oraz Derricka Yale?
— W takim razie leżałabyś pani w tej chwili, martwa, na chodniku! — odparł spokojnie. — Miss Drummond, umożliwię pani lekki zarobek, a pozatem dam wyśmienitą posadę, nie kładąc tamy ulubionej specjalności. Rzecz główna służyć mi. Czy pani rozumie?
Skinęła głową, a wspomniawszy, że tego nie widzi, powiedziała:
— Rozumiem.
— Za wszystko będzie pani dobrze zapłacona. Jestem zawsze pod ręką, by pomagać, a także karać w razie zdrady! Czy to jasne?
— Zupełnie! — potwierdziła.
— Zajęcie pani będzie nader proste! — dodał nieznany szofer. — Jutro zgłosi się pani do banku Brabazona. On potrzebuje sekretarki.
— Ale czy mnie przyjmie? — przerwała. Może zgłosić się pod innem nazwiskiem?
— Pod własnem! — powiedział niecierpliwie. — Nie przerywaj mi pani! Za usługi będę płacił dwieście funtów miesięcznie. Tu są pieniądze!
Podał jej przez ramię dwa banknoty. Wzięła je, a dotknąwszy przypadkiem jego ramienia, uczuła coś twardego pod wełnistym płaszczem.
— Kulotrwały kaftan! — przebiegło jej przez głowę, potem zaś rzekła głośno — Co mam powiedzieć Brabazonowi o przeszłości swojej?
— Zbyteczne będzie mówić coś, czy robić. Od czasu do czasu otrzyma pani rozkazy. Na tem koniec! — zakończył zwięźle.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.