— I cóż? — spytała Talja. — Nie przyszłaś pani chyba rozmawiać o miłostkach?
Milly uśmiechnęła się chytrze.
— Istotnie nie w tym celu, Drummond. Chcę z panią pomówić szczerze.
— Szczerość to moja pasja! — odparła. — Wal pani z góry!
— Wszak pamiętasz pani, że zeszłego piątku posłaliśmy listem rekomendowanym pieniądze do korporacji Sellingera?
Talja skinęła potakująco.
— Otóż, jak pani chyba już wiadomo, firma ta twierdzi, że otrzymała sam tylko papier.
— Co pani powiada? Pan Brabazon nie wspomniał mi o tem wcale! — odrzekła Talja, wytrzymując bez mrugnięcia powiek przenikliwe spojrzenie Milly.
— Włożyłam pieniądze w kopertę, a pani miałaś je przeliczyć raz jeszcze! — powiedziała Milly zwolna. — Pani tylko i ja tkwimy w tej sprawie, Miss Drummond, ja zaś mogę przysięgać, że nie ściągnęłam floty.
— A więc ja ją musiałam ściągnąć? — powiedziała Talja z niewinnym uśmiechem. — Macroy, jest to bardzo poważny zarzut, jaki pani rzucasz na niewinną, jak ja, istotę.
Podziw Milly wzrósł jeszcze bardziej.
— Jesteś pani „kuta na cztery kopyta“! — rzekła z uznaniem. — Ano, koleżanko, wyłóżmy karty na stół. Przed miesiącem, zaraz po objęciu przez panią posady, brakło w okienku dewiz zagranicznych banknotu stufuntowego.
— I cóż? — spytała Talja.
— Wiem, przypadkowo, że pani go miałaś i że banknot ten został zmieniony u Bilburego na Strandzie. Jeśli pani chcesz, mogę wymienić numer.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.