Milczała.
— Znam dom, — objaśnił Barnet — jest to jeden z tych małych specjalnych budynków Kensingtonu, gdzie płacić trzeba sumy za najem. Marisbury Place, Bayswater Road.
— Znam ten adres! — przyznała.
— Ma trzech służących, ale ile razy przyjmuje kobiety, zwalnia ich na cały wieczór. Pani rozumie?
— Nie będzie mnie gościł w domu.
— To nic! Po teatrze można wstąpić na małą przekąskę. Jeśli zaprosi, zgodzi się pani. Zaręczam, że nikogo ze służby nie będzie. Znam Marla na wylot.
— I cóż mam robić? Obrabować go? — spytała. — Czy podsunąć mu pod nos rewolwer i kazać sobie wydać pieniądze?
— Nie gadajże pani bredni! — oświadczył Barnet, wypadając z roli gentlemena. — Ma pani tylko coś przekąsić i odejść. Trzeba go podochocić, rozśmieszyć. Nie bój się pani. Niedługo po waszym powrocie będę tam i gdyby się stawał zbyt natarczywym, pospieszę z pomocą.
Talja bawiła się łyżeczką, patrząc na obrus.
— A jeśli nie odprawi służby?
— Bądź pani pewna! — zawołał. — U wszystkich djabłów! Nie zdarzyła mi się jeszcze tak przepyszna sposobność! Działajmyż razem!
Talja potrząsnęła głową.
— To rzecz za wielka dla mnie. Masz pan pewnie rację i wrobię się do tego z czasem, ale dotąd specjalność moja, to drobne kradzieże.
— Ba! — rzekł wzgardliwie. — Zwarjowałaś pani chyba! Teraz masz, panienko, żniwo przed sobą. Policja nie zna pani, jak mnie, który zawsze stoję w pełnem świetle. No cóż, chcesz pani, czy nie?
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.