Miał czerwoną twarz, ciemne włosy i niezwykle regularne zęby. Tego wieczoru nie był także nienaturalnie opasły.
— Naprzód zjemy coś, potem zaś pójdziemy do teatru na przedstawienie „Chłopców i dziewcząt“..., a po teatrze — dodał z wahaniem — przekąsimy jeszcze coś.
— Przekąsimy? — zdziwiła się. — Nie jadam nigdy o tak późnej godzinie. Zresztą wszystko będzie już zamknięte o tej porze.
— Możemy wrócić do mnie. Nie jesteś pani, chyba skromnisią?
— O nie! — przyznała.
— Odwiozę panią własnem autem do domu.
— Dziękuję! Mój wóz czeka przed bramą! — powiedziała.
Mr. Marl wytrzeszczył oczy i zaczął się śmiać, zrazu cicho, potem zaś coraz głośniej, aż zakończył napadem astmy.
— Szelma z pani! — wyjęknął wreszcie z trudem.
Wieczór ten zainteresował Talję bardzo, zwłaszcza że ujrzała w wielkiej hali hotelu Mr. Flusha Barneta.
Po przedstawieniu, stojąc w hali teatralnej i czekając na auto, okazała Talja pewne wahanie, ale wymowny Mr. Marl przezwyciężył rychło jej opór i punktualnie o pół do dwunastej weszli do mieszkania jego. Spostrzegła zaraz, że nie zadzwonił na służbę, ale otwarł drzwi własnoręcznie.
W jadalni o boazerji z różanego drzewa zastawiono przekąskę.
— Pomogę pani rozebrać się! — rzekł Marl. — Zbyteczna nam jest usługa... nieprawdaż?
Potrząsnęła głową.
— Nie będę nic jadła i najlepiej uczynię, jadąc do domu.
— Zaraz... zaraz — prosił. — Chciałbym pomówić jeszcze o szefie pani. Mogą we firmie, to znaczy w banku, oddać znaczne przysługi. Kto pani wymyślił imię Talja?
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.