Inspektor zaprzeczył.
— Czemuż atoli obstawiłeś pan wogóle mieszkanie Marla? — zapytał Derrick z powagą.
Odpowiedź była zgoła niespodziewana.
— Policja śledziła Marla od chwili powrotu jego do Londynu. Zwiększyłem nadzór, od czasu znalezienia części jego listu, którego autorstwo stwierdziłem w ten sposób, że poprosiłem go o adres krawca. Pismo było to samo.
— A więc Marl? — powiedział Yale z niedowierzaniem.
Inspektor skinął potwierdzająco.
— Nie wiem, co zaszło pomiędzy starym Beardmorem a Marlem i dlaczego człowiek ten przybył do domu zamordowanego. Próbowałem zrekonstruować sobie tę scenę. Wszakże pamiętasz pan przestrach Marla w chwili przybycia do Beardmora.
— Tak, przypominam sobie! — potwierdził detektyw. — Jack Beardmore opowiadał mi o tem. I cóż?
— Nie chciał zostać u niego na noc i wrócił do miasta! — ciągnął Parr dalej. — Ale faktycznie dojechał tylko do Kingside, stacji oddalonej o kilka tylko mil. Torbę wysłał do Londynu i wrócił pieszo. Jego to zapewne widział morderca w lesie. Czemuż atoli wrócił, skoro przestraszywszy się, umknął zrazu? Czemuż także napisał list, doręczony nocą, skoro mógł opowiedzieć wszystko Beardmorowi za dnia, osobiście.
Nastało długie milczenie.
— W jaki sposób został zamordowany Marl? — spytał Yale.
Inspektor potrząsnął głową.
— Jest to dla mnie tajemnicą. Morderca nie mógł się dostać do sypialni. Mówiłem z Barnetem, który nie wie jeszcze o morderstwie. Przyznał, że włamał się w celach
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.